Siedzimy na tarasie do którego od wielu dni przykleja się lipcowe, słodkie jak gofry słońce. Popołudnie sunie leniwie dla przesypujących między palcami strużki białego piasku, dla biegających między zimnymi falami, dla leżących na brzuchu, na plechach, na boku. Z książką lub bez. Ze słońcem ślizgającym się po ramionach, goleniach i czubkach nosów.
Maja ma chwilę dla siebie. Ten letni czas każdego roku nasycony jest pracą: przyjazdami gości, ich wyjazdami, zakupami, krojeniem, dosypywaniem cukru do cukiernic, codziennym krzątaniem
dla 40 osób, które gości Willa Maja.
Na zdjęciu od prawej Maja i Asia